Pamiętam jak dziś ten dzień, w którym miałam pojawić się w telewizji, jako gość poranka telewizji WTK.
Serce prawie mi eksplodowało od nadmiaru uderzeń, stres potężny, jednocześnie ekscytacja i chęć doświadczenia czegoś nowego (bo tak to u mnie jest, że próbuję). Nie wiedziałam, czy chce mi się pić, czy jeść, czy zemdleć, czy uciekać – tyle na raz się działo w moim ciele. Teraz się uśmiecham do tych myśli, ale wtedy było to ogromne przeżycie!
Wtedy pojawiła się Pani Redaktor Liliana Skibińska. Powitała mnie serdecznie i oznajmiła, że mamy 3 minuty do wejścia na antenę, po czym wyszła ze studia. Czułam, że zaraz zabraknie mi powietrza. To była dla mnie totalna abstrakcja! “Przecież zaraz wchodzimy na antenę a ja stoję jak parasol przed studiem i nie wiem co robić” – myślałam. Po chwili pojawiła się znowu, uśmiechnięta, spokojna z kubkiem kawy i zaprosiła mnie do studia. Miałyśmy może minutę (co w telewizji jest całą wiecznością) na poznanie się, omówienie początku, moje oswojenie się ze światłem, kamerami, biurkiem, krzesłem… „chyba jednak tu umrę na zawał” – tylko te myśli pamiętam.
“Wchodzimy!”. Liliana nagle odwróciła się w stronę kamery, po czym energicznie, wesoło, serdecznie przedstawiła mnie i temat, o którym miałyśmy rozmawiać, czyli o sprzedaży – wiadomo. I zaczęły się pierwsze pytania. Ciężko mi było zacząć, tak bardzo stres mnie sparaliżował – to było silniejsze ode mnie. Niemniej trwało to naprawdę minutę, może dwie a potem… po prostu zapomniałam, że jestem w telewizji, że patrzy na mnie pół Poznania, że to na żywo… rozmawiałyśmy jak dwie koleżanki przy kawie. To było niesamowite! Nawet zastanawiałam się, czy ona coś sprzedaje? Skąd ma takie wyczucie w temacie?
Teraz już wiem co zrobiła… i tego chciałabym nauczyć Ciebie! Ponieważ w sprzedaży liczy się człowiek – to Twój klient. Jak sprawić, aby Ci zaufał? Co mówić, aby spotkanie było rozmową, jak wypracować w sobie ciekawość potrzeb klienta? Co dzięki temu zyskasz?
Zapraszam na wyjątkowy wywiad z ekspertem!
Poznaj tajemnicę prezenterów telewizji i wykorzystaj ją w sprzedaży!
Liliana Skibińska: Przede wszystkim dziękuję, że tak pozytywnie mnie postrzegasz. A usłyszeć od eksperta sprzedaży taki komplement, to już szczególne wyróżnienie 🙂 Czy coś sprzedawałam? Paradoksalnie uważam, że każdy z nas coś sprzedaje. Szczególnie współcześnie. Czasem odnoszę, niestety, wrażenie, że świat się teraz głównie na tym opiera.
JA: Liliana przyznaj się, sprzedawałaś coś kiedyś?
Liliana Skibińska: Przede wszystkim dziękuję, że tak pozytywnie mnie postrzegasz. A usłyszeć od eksperta sprzedaży taki komplement, to już szczególne wyróżnienie 🙂 Czy coś sprzedawałam? Paradoksalnie uważam, że każdy z nas coś sprzedaje. Szczególnie współcześnie. Czasem odnoszę, niestety, wrażenie, że świat się teraz głównie na tym opiera.
Co do dopowiedzi: tak! Sprzedawałam. I cały czas sprzedaję, i jako prezenter telewizyjny, i jako konferansjer w SPIKERNIA. Zabrzmi to dziwnie, ale w mojej branży my – dziennikarze, a także artyści (bo jestem z wykształcenia pianistą klasycznym) sprzedajemy codziennie siebie. Pojawiając się na ekranie, czy na scenie poddajesz siebie ocenie. Ktoś Cię ogląda i albo Cię kupuje, albo przysłowiowo przełącza kanał. I czasem dostajesz e-maile ze słowami uznania lub krytyki, co można potraktować jako rodzaj efektywności w sprzedaży. Najmilej jest oczywiście usłyszeć tuż po rozmowie, że wyszło znakomicie.
JA: Jak Ty to robisz? Skąd tyle spokoju w Tobie? Luzu? Czy Ty w ogóle jeszcze stresujesz się przed kamerą?
LS: Bez stresu nie ma życia! Prawdopodobnie każdy dziennikarz powie Ci, że stres musi być, bo działa jak czynnik motywujący. Oczywiście jednych stres pożera tak bardzo, że nie są w stanie wydusić z siebie słowa, a inni zaczynają nawijać, jak przysłowiowa katarynka. Praktyka niestety sama dokonuje selekcji. Pamiętam ze swoich medialnych początków moment, kiedy pierwszy raz powiedziałam coś do słuchaczy. Wtedy słuchaczy, bo było to radio. Nogi, jak z waty, trzęsące się ręce i ten głos wewnętrzny, mówiący „tylko nie daj po głosie poznać, że się stresujesz. Oddychaj.” Ale to było tylko raz. Bo najbardziej przeraża coś, czego nie znamy. A potem już popłynęło. „Gadane” tak mi się włączało, że często mnie realizator poganiał przez słuchawki, że piosenki zabraknie 😉 A w telewizji jakoś już samo poszło. Pierwsze wystąpienie na wizji miałam z ówczesnym redaktorem naczelnym . I wiesz, co powiedział po? „Jak ja bym chciał, żeby każdy tak zaczynał, jak ty.” Takie słowa z pewnością utwierdzają w słuszności obranej ścieżki. No i dają pozytywnego kopa na początku. A skąd luz? Raz – doświadczenie z pewnością odgrywa dużą rolę. Dwa – robienie tego, co się lubi. A trzy – no bez wątpienia geny też swoje robią 😉 Gadulstwo mam po mamie, spokój po tacie – więc się idealnie wymieszało 😉
JA: Nieustannie zachwyca mnie Twoja podzielność uwagi: rozmawiasz ze mną o codzienności, planujemy wywiad, jednocześnie wpisujesz coś w komputerze, popijasz kawę, malujesz usta, rozmawiasz z kimś, kto mówi do Ciebie do słuchawki, oglądasz mojego FB i ściągasz szybko zdjęcia, aby wrzucić je w tło naszej rozmowy. A to wszystko w zaledwie minutę! Jak Ty to ogarniasz?
LS: Ta liczba wykonywanych w czasie rozmowy czynności według mnie nie jest najtrudniejsza. Sztuką jest robić to tak dyskretnie, żeby rozmówca nie poczuł, że mówi „do ściany”. A że cały czas go słuchasz, patrzysz w oczy. Niestety wielu (słabych) dziennikarzy traktuje rozmowę jak tzw. „odpytywankę”. Rzuca pytanie jedno za drugim, a w czasie, gdy gość w studio odpowiada, zajmuje się albo sprawdzaniem kolejnego pytania na swojej kartce (o zgrozo!), albo nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Oczywiście czasami sytuacja tego wymaga, żeby spojrzeć gdzieś w inną stronę, otworzyć jakiś plik w komputerze. Ale należy to robić tak, żeby nie tracić kontaktu z gościem. I przede wszystkim cały czas słuchać tego, co mówi. Oj zdarzało się niektórym zadać pytanie, wyłączyć koncentrację w czasie odpowiedzi, a potem zadać kolejne, na które, jak się okazywało rozmówca przed chwilą udzielił odpowiedzi 😀
JA: Poprosiłam Cię o ten wywiad, ponieważ masz w sobie talent, którego mogą zazdrościć Ci sprzedawcy, biznesmeni, managerzy i wszyscy, którzy pracują w handlu. Pracuję z handlowcami na codzień i tej umiejętności brakuje u 90% sprzedawców! Ten talent to umiejętność zadawania pytań w taki sposób, aby osoba, z którą rozmawiasz chciała mówić, mówiła z serca, czuła się bezpiecznie, ufała Ci i postrzegała Cię jak eksperta. Jak Ty to robisz, że Twój rozmówca czuje się tak swobodnie przed kamerą?
LS: Bardzo mnie to cieszy, kiedy czują się swobodnie. Obok podziękowania ze strony rozmówcy za dobra rozmowę, to jest kolejny, największy komplement. Aodpowiedź jest prosta:
Pamiętaj, że po drugiej stronie jest po prostu człowiek.
Osoba, która być może stresuje się wystąpieniem przed kamerą, osoba, która może ma myśli zaprzątnięte też innymi problemami, osoba, która jest niewyspana i nie potrafi zebrać myśli, osoba, która nie potrafi się odnaleźć w studiu, bo np. nie wie, dokąd kierować wzrok, jak dobrze usiąść, ile ma czasu, kiedy i jak długo może mówić. A ponieważ najbardziej boimy się tego, co nieznane, zawsze staram się przed rozmową (lub w trakcie wcześniejszej korespondencji) opowiedzieć, co się będzie działo, czego można się spodziewać. Wydaje mi się, że dużą dozę spokoju daje też możliwość poznania się przed rozmową i wyczucia siebie. Swojego nastroju, dynamiki, czyli sposobu bycia. Im lepiej zbudujesz grunt, tym więcej „wyciągniesz” z rozmówcy. Choć oczywiście nie chodzi o to, żebyśmy nagle mentalnie rozłożyli się na wygodnej kanapie i zapomnieli o charakterze spotkania. Pewne rozmowy wymagają twardego prowadzenia, z pewnymi gośćmi nie ma też możliwości przeprowadzania wstępnej rozmowy. Wszystko zależy od charakteru i tematu spotkania. Ale oczywiście często poza kamerą jest zupełnie swobodniej, niż mogli to obserwować widzowie w telewizji 😉
JA: Jak zadawać pytania? Kiedy rozmowa staje się płynna, konkretna?
LS: Hahaha pierwsza moja myśl – zdanie, które kiedyś powiedziała mi moja mama: Nie siłuj się z tym, zastanów się najpierw, jak to działa. I to się chyba zaczęło przekładać na jakąś ogólną ciekawość wszelkiego istnienia 😉 Jeśli chcesz coś poznać, przyjrzyj się temu, poświęć trochę czasu, poznaj. Pytania same się pojawią. Oczywiście im więcej wiesz, im większe doświadczenie zdobywasz, tym pytania stają się bardziej wnikliwe, po prostu ciekawsze. Pamiętam, jak podczas rozmowy kwalifikacyjnej naczelny zapytał mnie, dlaczego chcę być dziennikarką i jaki w tym cel widzę. Odpowiedziałam wtedy, że to wspaniałe móc widzom pokazywać różne ciekawe rzeczy, prezentując też w wielu sprawach rożne spojrzenia na dany temat. Trafność pytań wiąże się także z wcześniejszym przygotowaniem.
A żeby było płynnie, trzeba słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać. Bo tylko wtedy możesz zareagować na to, co Twój gość mówi i buduje się pewien ciąg myśli. Trzeba szanować rozmówcę.
JA: Byłam niesamowicie zaskoczona sposobem, w jaki zadajesz pytania. Wiedziałam, że naprawdę mnie słuchasz, czułam 100% zaangażowania. Nie dość, że ja poczułam się swobodnie, to na dodatek miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z fachowcem od sprzedaży! A mówiłaś, że nie pracowałaś nigdy w sprzedaży.
LS:Znowu mi schlebiasz 😉 Wiesz, bo mnie po prostu interesuje to, o czym rozmawiam. Nawet kiedy temat jest kompletnie oderwany od moich upodobań, czy nawet mojej wiedzy, staram się nową materię poznać i oswoić. W dziennikarstwie właśnie to jest cenne i ciekawe, że poznaje się mnóstwo przeróżnych ludzi, a zatem „przerabia się” też masę tematów z różnych dziedzin.
Ten wygrywa, kto jest ciekaw świata.
Zauważ także w życiu prywatnym, jak irytujące jest, kiedy opowiadasz coś komuś, a ten albo rzuci tendencyjne pytanie, byle tylko stworzyć pozory zainteresowania, albo niby wysłucha, ale już po Twojej wypowiedzi przeskakuje na inny temat. Brrrr!!! No tak się niestety nie da prowadzić rozmowy.
JA: Czy ktoś Cię tego nauczył? Zadawać właściwe pytania?
LS: Wydaje mi się, że tego nie można się nauczyć. A wynika to raczej z ogólnej ciekawości świata.
Trzeba stać się na chwilę naszym rozmówcą, wejść do jego świata i przyjrzeć mu się od jego strony. Tu przydaje się też często empatia. Jednego nie przejmiemy – jego wiedzy. Ale możemy przecież zapytać o wiele rzeczy, żeby go poznać. Niech on będzie naszym przewodnikiem.
JA: Czasami rolą redaktora jest wbicie kija w mrowisko, czyli zadawanie takich pytań, od których nie ma ucieczki. Jak je zadawać? Aby oczywiście nie urazić, być dyplomatycznym a jednocześnie dociekliwym i uzyskać odpowiedź.
LS: Zawsze priorytetem podczas rozmowy jest dla mnie szacunek do rozmówcy. Nigdy nie zadam pytania, które mogłoby go obrazić. Oczywiście, na potrzeby sprawy należy dociekać, pytać raz, drugi, trzeci. Twój rozmówca będzie powtarzał „niestety nie mogę udzielić w tej kwestii odpowiedzi”, ale Ty pytasz ponownie, próbując dotrzeć do celu z jednej, drugiej, trzeciej i piętnastej strony. Pewne osoby się złamią, inne będą uparcie tkwić przy postanowieniu. W pewnym momencie trzeba umieć odpuścić, żeby rozmowa nie robiła się namolna i niegrzeczna. No i żeby nie podnosić ciśnienia rozmówcy, bo wtedy już „pies pogrzebany”. Zablokujesz go i tyle będzie z dalszej rozmowy. A dociekać trzeba. W wielu wywiadach czuć właśnie brak kolejnego pytania. Dziennikarz słyszy odpowiedź i zamiast drążyć dalej temat – odpuszcza i przeskakuje do kolejnego pytania.
JA: W sprzedaży mnóstwo osób popełnia karygodny błąd: gadulstwo. Czyli sprzedawca mówi, mówi, mówi a klient niewiele, lub wcale. Potem następuje wielkie zdziwienie, że klient ucieka. Brakuje uważności, brakuje pytań, badania potrzeb, słuchania. Myślę, że sprzedawcy powinni uczyć się zadawać pytania właśnie od redaktorów! Czy masz jakieś swoje tajemne sposoby, metody, schemat zadawania pytań, czy prowadzenia rozmowy? Muszę to z Ciebie wyciągnąć, bo to absolutny strzał w 10-tkę i niesamowita pomoc dla wielu handlowców!
LS: Każdy ma z pewnością swój wyrobiony schemat, są i takie, z których można korzystać. Wraz z doświadczeniem przychodzą kolejne pomysły, wynikające po prostu z analizowania swojej pracy. Ale na ogół wygląda to tak, że:
- Przygotowujesz się do tematu.
- Starasz się przed rozmową mniej więcej poznać swojego rozmówcę (bo przecież nie zawsze, a wręcz bardzo rzadko jest to ktoś, kogo dobrze znasz)
- Już przy powitaniu powinno się zrobić dobre wrażenie i dołożyć starań, żeby nasz gość czuł się komfortowo.
- Na wizji zadajesz pierwsze pytanie, które powinno zaciekawić twojego rozmówcę, czyli pokazać, że po prostu znasz się na rzeczy i jest przygotowany/zainteresowany tematem (mówi się często, że od pierwszego pytania zależy cały wywiad!)
- Zadajesz kilka kolejnych, żeby też oswoić go z rozmową, dać mu się też wygadać.
- I dopiero po „oswojeniu” możesz próbować pytać o trudniejsze sprawy (jeśli oczywiście specyfika rozmowy tego wymaga)
- I co bardzo ważne, cały czas słuchasz, słuchasz i jeszcze raz słuchasz. (jak ja nie znoszę, jak niektórzy dziennikarze przerywają rozmówcy w połowie ciekawej odpowiedzi….)
JA: Uważam, że mogłabyś być idealnym sprzedawcą! W sprzedaży liczą się dwie kwestie: zaufanie i badanie potrzeb klienta – to aż 70% procesu sprzedaży. Jeśli masz opanowane te dwa etapy, zamknięcie sprzedaży staje się już tylko formalnością. Ponieważ masz tak dużo uważności dla swojego rozmówcy, przez co wzbudzasz zaufanie, więc mogłabyś sprzedać wszystko! Chciałabym innych nauczyć tej umiejętności, jak do tego doszłaś? Jak się tego nauczyłaś?
LS: Pewnie się powtórzę – szacunek.
Nie wolno zapominać, że ta osoba naprzeciwko też myśli (!) i czuje.
A czasem mam wrażenie, że wielu sprzedawców o tym zapomina. Nie wspomnę już o namolnych osobnikach, którzy próbują Ci wcisnąć „garnki” i nie dają nawet dojść do słowa. Wiem, że to radykalny przykład, ale wtedy właśnie wieje egoizmem. Być może są mistrzowie, którzy przysłowiowemu „łysemu” sprzedadzą grzebień, ale wychodzę z założenia, że
Potrzeby klienta też powinno się szanować i nie wciskać mu na upartego danego produktu. Siłą nic się nie osiągnie.
JA: Czy Ty czujesz jakąś różnicę rozmawiając np. z prezydentem albo ze mną? Stresuje Cię osoba wysoko postawiona? Masz jakieś swoje demony, które Cię ograniczają? Jak sobie z nimi radzisz?
LS: Wiem, że wielu ludzi reaguje bardzo emocjonalnie, kiedy widzi kogoś „znanego”. Jakiegoś celebrytę, czy wysoko postawioną osobę. Być może dlatego, że od lat obracam się w środowisku branży muzycznej, czy generalnie artystycznego show-biz i poznałam kulisy takiej pracy, nie robi to już na mnie szczególnego wrażenia. Kluczowym było chyba kiedyś jedno spotkanie z Leszkiem Balcerowiczem (wtedy rozmowa o jego książce). Dostajesz taki temat na klatę i wewnątrz kłębią się myśli: o matko, i co teraz, przecież ja i ekonomia na takim szczeblu to oksymoron. Ale powiedziałam sobie wtedy ważną rzecz: nie zapominaj, że to jest człowiek, który mimo że ma ogromną wiedzę, żyje tak, jak inni.
Zawsze pod osłonką tej „wielkości” kryje się normalna osoba, ma rożne życiowe rozterki, więc dlaczego rozmawiać z nią inaczej?
Nie zapominajmy oczywiście, że ma się to odbywać przy okazaniu szacunku i należytego uznania dla dokonań rozmówcy. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym inaczej rozmawiać z panią, która pracuje „w warzywniaku” i inaczej z osobą, która piastuje bardzo wysokie stanowisko.
JA: Co myślisz o sprzedaży? Szczerze 😁 Sprzedajesz coś? Każdy sprzedaje! Sama wiesz, nie ma biznesu bez sprzedaży. Jak to jest u Ciebie?
LS: Ale mam powiedzieć szczerze? 😆 Przeraża mnie to. To straszne, że sprzedaż tak bardzo wkradła się w nasze życie. Bo stosuje się przeróżne socjotechniki, żeby klienta „wrobić”. Trochę za bardzo moim zdaniem się to wszystko rozpędziło. Jaki produkt, usługa by się na rynku nie pojawiła, od razu tworzy się całą strategię i różnego rodzaju kampanie. Byle słupki rosły. Słynny dylemat „być, czy mieć?” już chyba znalazł rozwiązanie u (zbyt) wielu osób 😜 Kiedyś, to były spokojne czasy…. 😉
JA: To prawda, techniki sprzedaży ogarnęły świat. Lecz tu Cię zaskoczę – to już nie działa! Sama powiedziałaś, że siłą nic się nie osiągnie. Klienci są wyedukowani i znają handlowe sztuczki. Oczywiście jest grono tych, co „pękną” i tam oferowane są „garnki”, lecz w biznesie B2B metoda „na garnki” nie przejdzie. Jak udaje Ci się sprzedać swoje usługi?
LS: W pracy w telewizji wiele razy słyszałam od klientów/gości, że w przypadku rozmów lokowanych, czy innych koniecznie chcą rozmawiać tylko ze mną. Na pytanie „dlaczego?”, odpowiadali, że czują się swobodnie, że będzie to rzetelna rozmowa, i że wiedzą, że na pewno „wyciągnę” ich w razie tarapatów. Myślę też, że jakoś zawsze udawało mi się szybko nawiązywać kontakt i to budowało już dobre podłoże do rozmowy. Sprzedaż, to także bardzo ważny element w mojej firmie „Spikernia: konferansjerzy”, w której prowadzę różnego typu gale, uroczystości oficjalne, koncerty, imprezy sportowe. Tu z kolei sprawdza się przede wszystkim profesjonalizm, elastyczność, bardzo dobre przygotowanie do danego eventu, no i ogromna komunikatywność. Oczywiście, jak w każdej innej branży, należy nad rozwojem firmy pracować i włożyć jakiś wysiłek w promocję, ale to się zaczęło właściwie samo rozkręcać. Zgłaszały się osoby, które gdzieś mnie słyszały, a ponieważ im się podobało, zapraszały mnie do współpracy przy swoich projektach. To, jak wypadasz na scenie, jest Twoją najlepszą reklamą.
Trzeba po prostu znać się na rzeczy, bo to buduje wiarygodność. A jeśli jesteś wiarygodny dla kontrahenta, to nawet, jeśli w danej chwili nie potrzebuje Twojej usługi, zapamięta Cię i wróci lub od razu poszukacie innej płaszczyzny możliwej współpracy. Czasem nawet się nie spodziewamy, kto i gdzie nas słucha/ogląda.
Warto też pamiętać, że kiedy dostajemy zlecenie telefonicznie lub e-mailowe, już na tym etapie ważna jest komunikacja. Zadając odpowiednie pytania klientowi przy ustaleniach związanych z projektem, już słychać, czy znasz się na rzeczy, więc możesz zapunktować na starcie. Bycie konferansjerem to fantastyczne doświadczenie, ale też solidna praca, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę. Nie wystarczy tylko złapać za mikrofon i mówić 😉
JA: Stosujesz jakąś technikę? Pewnie nie! I to dlatego jesteś skuteczna😀
Zawsze najlepsze jest to, co naturalne.
LS: Warto się uczyć, praktykować, żeby się rozwijać, ale z pewnymi zdolnościami po prostu trzeba się urodzić. To jest chyba trochę, jak z czuciem drugiej osoby. Kiedy rozmawia z Tobą sprzedawca, który wyuczył się pewnych technik, może i zrobi na Tobie wrażenie warsztatowe, ale intuicja i tak podpowie Ci, że to jest sztuczne. A chyba najwyżej cenimy prawdziwość i naturalność w drugim człowieku.
Kiedy jesteś sobą, robisz coś i nawet nie zastanawiasz się, jak. A efekt jest👍
—————————————————————————————————————-
Moim gościem była Liliana Skibińska – Rozmowna od dziecka. To, co innym zajmowało streszczenie w dwóch zdaniach, dla niej mogło być wieczną opowieścią. I prawdopodobnie to zaważyło na wyborze późniejszego zawodu dziennikarki. Już od najmłodszych lat zafascynowana była rolą prezentera radiowego w serialu „Przystanek Alaska” i od radia też zaczęła swoją przygodę z mikrofonem. Los jednak rzucił ją do telewizji, gdzie poczuła się jeszcze lepiej. Od prawie 10 lat jest prezenterką, producentem i autorem programów w Telewizji WTK. Ale dziennikarstwo, to nie wszystko. Bo jest także zawodowo czynnym pianistą klasycznym. To z Akademią Muzyczną związała swoją studencką przygodę. Choć jako dziecko wyobrażała sobie siebie jako prawnika. Studia na tym kierunku nawet rozpoczęła, ale czas pokazał, że bliżej jej do artystycznej spontaniczności. Od najmłodszych lat marzyła o tym, żeby pracować z ludźmi, a z racji wykonywanego zawodu na brak nowo poznanych osób nie może narzekać. Zmienność pojawiających się gości w studio, to najlepsza „rutyna” w pracy, jaką można sobie wymarzyć – jak sama podkreśla. Trudno już zliczyć, z iloma osobami miała okazję rozmawiać. A właśnie kontakt z ludźmi nakręca ją najbardziej do działania. Szybko nawiązuje kontakt, jest pozytywnie nastawiona do świata, uwielbia słuchać ludzi. Swoją rozmowność przekuła także w firmę SPIKERNIA, którą od niedawna współtworzy. Realizuje się w niej jako konferansjer. „Gadanie” zatem, to dla niej chleb powszedni!
Prywatnie, zakochana w swojej rodzinie, miłośniczka kolarstwa MTB, muzyki soul, górskich klimatów oraz życia w stylu „fit”.